Opis: Ostatnia wielka niemiecka operacja ofensywna na froncie zachodnim i prawdziwie pokerowe zagranie Hitlera. W desperackiej próbie powtórzenia sukcesu z 1940, niemieckie dywizje pancerne uderzyły na Amerykanów w Ardenach by wywalczyć sobie drogę do Mozy i opanować Antwerpię. Jednakże, pomimo początkowych sukcesów, niemieckie uderzenie wyhamowało w Bastogne i kilku innych kluczowych punktach. Alianci wprowadzali do walki coraz to nowe jednostki, które zatrzymały Niemców i nawet użycie 150 Brygady Pancernej, wyposażonej w zdobyczny sprzęt i amerykańskie mundury, nie mogło zmienić sytuacji. Gra przeznaczona dla tych, którzy lubią ryzykowne, śmiałe manewry i desperackie, zdecydowane uderzenia. Jest to już trzecia edycja jednej z najbardziej kultowych gier wojennych w Polsce.
Ardennes 1944
System: Great Battles 1939-45
Complexity: medium
Scale: Regiment
Boards: 2×50/20 cm
Scenarios: 4
Description: The last German major offensive of the western front was a Hitler’s poker move. In desperate attempt to recreate the 1940 success, German armored divisions attacked Americans in Ardennes, fighting their way to cross the river Meuse and to capture Antwerp. But despite the initial successes, Germans failed to capture Bastogne and some other key points. With allies reinforcements coming every day, German offensive was stopped, even the use of the 150th Armored Brigade, armed with the captured US equipment, couldn’t change it. Game for the players who like risky, daring maneuvers and desperate attacks.
Rozszerzony opis walk w Ardenach
Sytuacja strategiczna na froncie zachodnioeuropejskim w drugiej połowie 1944 r:
6 czerwca 1944 r, po kilku latach przygotowań, wojska alianckie wylądowały na plażach Normandii tworząc oczekiwany od dawna drugi front w Europie. Do 1 września trwała na polach północnej Francji wielka bitwa, obfitująca w szereg dramatycznych wydarzeń, w wyniku której armie niemieckie zostały pobite tracąc wiele sprzętu i około 300 tysięcy ludzi.
W trakcie bitwy normandzkiej 15 sierpnia odbyło się kolejne lądowanie wojsk alianckich, tym razem na południu Francji w rejonie Marsylii i Tulonu. W wyniku przegranej walki w Normandii i lądowania sprzymierzonych w Tulonie armie niemieckie rozpoczęły swój odwrót, a wojska aliantów przeszły do pościgu. Do połowy września wyzwolona została prawie cała Francja, Belgia i część Holandii. Tak szybkie tempo marszu zaskoczyło samych sprzymierzonych (ok. 300 km w ciągu 10-14 dni) nie byli na to przygotowani, zaczęło szwankować zaopatrzenie. Niemcy cofając się aż na linię Zygfryda (West Wall) wiedzieli, że wydłużają tym samym linie zaopatrzenia wojsk alianckich, których bazy przeładunkowe wciąż znajdowały się na plażach Normandii. Wystąpił tu pewien paradoks: duży stopień mechanizacji (który zwiększa zużycie paliw i zaopatrzenia – ok. 700 ton dziennie na dywizję) dywizji sprzymierzonych spowodował zahamowanie tempa natarcia. Wszystkie porty, które mogły być użyteczne były zniszczone bądź okupowane przez Niemców do końca wojny. Jedynym portem, nadającym się do wykorzystania była Antwerpia zdobyta 4 września (port uruchomiono dopiero 28 listopada).
W związku z tak drastycznym pogorszeniem się zaopatrzenia alianci nie mogli pozwolić sobie na działania zaczepne na całej długości frontu, lecz tylko na wybranych odcinkach.
W drugiej połowie września przeprowadzona została operacja „Market-Garden” mająca na celu uchwycenie przyczółków na prawym brzegu Renu, który miał być podstawą do zdobycia Zagłębia Ruhry. Niestety operacja nie powiodła się, choć była przygotowana szeroko, z rozmachem i przy masowym wykorzystaniu wojsk powietrzno-desantowych. Korzystając z chwilowego niepowodzenia aliantów Niemcy pod osłoną linii Zygfryda przystąpili do odtwarzania i reorganizacji rozbitych we Francji dywizji.
Sprzymierzeni, którzy po fiasku operach „Market-Garden” stracili nadzieję na szybkie zakończenie wojny (sądzono, że może ono nastąpić jeszcze w grudniu 1944 r.) rozpoczęli przygotowania do systematycznego wypierania Niemców na linię Renu.
Plan natarcia niemieckiego:
Koncepcja przeprowadzenia zwrotu zaczepnego zaczęła rysować się w sztabach niemieckich już w drugiej połowie września, w momencie gdy sytuacja na frontach stała się wręcz krytyczna. Tylko sukces w postaci wielkiego uderzenia był w stanie poprawić rozpaczliwą sytuację III Rzeszy.
Natarcie na wschodzie nie rokowało większych nadziei (bardzo dokładnie wykazała to próba przeprowadzona pod Kurskiem), front włoski uważano za drugorzędny, pozostawał jedynie front zachodni. Sytuacja wydawała się być korzystna, gdyż pauza operacyjna jaka nastąpiła od lipca na froncie wschodnim umożliwiała skierowanie dużych sił na front zachodni. Pozostawało jeszcze sprecyzowanie miejsca, kierunku i operacyjnego celu natarcia.
Poprzez szczegółową analizę położenia wojsk alianckich Hitler doszedł do wniosku, że istnieje wyjątkowa okazja do pobicia dwudziestu – trzydziestu dywizji sprzymierzonych znajdujących się w wielkim łuku Mozy. Poprzez natarcie wyprowadzone z rejonu Ardenów przez Mozę w kierunku Brukseli i Antwerpii wojska niemieckie odcięłyby a następnie zniszczyły trzy armie: amerykańską 9, brytyjską 2, kanadyjską1. Dodatkowo ponowne zdobycie Antwerpii definitywnie przekreśliłoby jakiekolwiek możliwości korzystania z tego portu przez aliantów. Jako miejsce przełamania frontu wyznaczono Ardeny, ponieważ ten górzysty i zalesiony rejon uważany był przez sprzymierzonych za drugorzędny (nikt rozsądny nie próbowałby organizować poważnego natarcia w tak trudnym terenie) a co za tym idzie obsadzony był przez bardzo nieliczne siły-cztery dywizje 1 armii amerykańskiej broniły frontu o długości 130 km.
Termin rozpoczęcia operacji uzależniono od trzech czynników:
– tempa regeneracji jednostek po przegranej bitwie w Normandii
– tworzenia nowych dywizji piechoty (Volksgrenadierów)
– pogody.
Trzeci czynnik miał być warunkiem niezbędnym do powodzenia natarcia. Od dłuższego czasu czekano na pogorszenie pogody, niski pułap chmur uniemożliwiał bowiem użycie potężnego (ok. 12 000 samolotów) lotnictwa sprzymierzonych. Natarcie miały przeprowadzić trzy armie niemieckie: 6 armia pancerna SS, 5 armia pancerna i 7 armia. Wszystkie dywizje wchodzące w skład armii uzupełniono prawie do pełnych stanów (priorytet miały dywizje SS, które uzupełniano do 100% stanu ludzi i sprzętu).
Według planu w pierwszym dniu ofensywy wojska niemieckie miały dokonać szerokiego przełamania frontu od Monschau do Echternach. W drugim dniu dywizje pancerne powinny przekroczyć Mozę między Namur a Liege. W siódmym dniu natarcia miały być zdobyte Antwerpia i ujście Skaldy, po czym większość sił zwróciłaby się przeciwko okrążonemu zgrupowaniu aliantów w łuku Mozy. Całość operacji zależała od tempa natarcia – im mniej czasu będzie miał przeciwnik, tym słabszą zorganizuje obronę.
Przebieg bitwy:
Natarcie, które rozpoczęło się w Ardenach o świcie 16 grudnia było dla aliantów całkowitym zaskoczeniem. Zdumienie budzi fakt, że rozpoznanie nie wykryło tak wielkiej koncentracji oddziałów niemieckich, prawie 1000 czołgów, 1200 dział, 250 tysięcy żołnierzy. Dopiero drugiego dnia ofensywy, kiedy front został przełamany na 40 kilometrowym odcinku i masy wojsk niemieckich parły w kierunku Mozy Naczelne Dowództwo Sprzymierzonych zdało sobie sprawę z rozmiarów ofensywy. Nikt nie przypuszczał, że dywizje niemieckie tak szybko odzyskają sprawność bojową po klęsce w Normandii.
Pierwsze reakcje aliantów były dość chaotyczne, przybywające z różnych kierunków dywizje kierowano pośpiesznie do „łatania dziur” w pękającym froncie. Obrona amerykańska trzymała się sztywno jedynie na południu w rejonie Echternach oraz na północy pod Elsenborn i Malmedy, gdzie zablokowane zostały najkrótsze drogi prowadzące do Mozy. Dywizje niemieckie zmuszone były przesunąć się bardziej na południe, skąd wprawdzie dalej było do Mozy ale łatwiejszy był teren. Największe powodzenie uzyskała środkowa 5 armia pancerna. Jej dywizje najszybciej parły naprzód, rejon Celles, Leignon 2DPz osiągnęła 24 grudnia, lecz tu był kres niemieckiego natarcia. Dzięki uporczywej obronie przez oddziały amerykańskie takich miejscowości jak St.Vith, Bastogne, Malmedy niemieckie dywizje musiały tracić canny czas na zdobywanie bądź omijanie bronionych pozycji, co dawało czas na organizowanie silniejszej obrony i gromadzenie rezerw przybywających z dalszych rejonów. Teren, w którym walczono był wręcz fatalny – do 23 grudnia padał deszcz, grunt zrobił się rozmokły, czołgi zjeżdżające z dróg grzęzły w błocie po wieże. Od 23 grudnia temperatura spadła do – 15°C, drogi i pola pokryły się grubą warstwą śniegu i lodu. Tego samego dnia pogoda poprawiła się na tyle, że masowo zaczęło działać lotnictwo.
W zasadzie z tą chwilą natarcie niemieckie powinno zostać przerwane, czynnik zaskoczenia minął, obrona amerykańska okrzepła, przekroczenie Mozy stawało się mało realne a tym bardziej zdobycie Antwerpii odległej jeszcze o 150 km. Hitler mimo nalegań podwładnych nie rezygnował, wprowadzał nawet do walki nowe oddziały. Jeszcze przez cały miesiąc w Ardenach toczyły się ciężkie walki. Od stycznia powoli i przy dużym wsparciu liczniejszego lotnictwa, sprzymierzeni (głównie Amerykanie gdyż XXX korpus brytyjski nie miał zbyt wielu okazji do wojowania) zaczęli spychać dywizje niemieckie na pozycje wyjściowe. Ostatecznie 29 stycznia została osiągnięta rubież z 16 grudnia.
Ocena bitwy:
Straty walczących stron były olbrzymie. Niemcy stracili 82 tysiące ludzi i ok 600 wozów bojowych, Amerykanie 77 tysięcy ludzi i 733 wozy bojowe. Dla hitlerowskiej Rzeszy takie straty w owym czasie były prawie nieodwracalne, dla sprzymierzonych możliwe do uzupełnienia w ciągu krótkiego czasu.
Niemcy przyjmując tak ambitne cele ofensywy przesądzili wynik bitwy. W owym czasie nierealne było zwycięstwo zakrojone na tak wielką skalę. Duży wpływ na zmniejszenie tempa natarcia miało ustawienie armii pancernych. Silna 6 APz SS zmuszona była do przebijania się przez bardzo trudny teren, gdyby to ona nacierała w miejscu 5 APz z pewnością strona niemiecka osiągnęła by lepsze rezultaty.
Sprzymierzonym można zarzucić niewykorzystanie szansy całkowitego pobicia wojsk niemieckich. Otóż jedyna metoda aliantów polegała na czołowym uderzaniu spychającym Niemców na pozycje wyjściowe i nie było ani jednej próby poważniejszego kontruderzenia ze skrzydeł północnego i południowego, które odcięłoby nacierające dywizje niemieckie od wschodu.
W ostatecznym rozrachunku należy sądzić, że w bitwie w Ardenach trochę lepiej wyszli sprzymierzeni, którzy co prawda stracili prawie 6 tygodni nie posuwając się do przodu ani o krok, lecz prawdopodobnie walka przeciwko tym samym siłom niemieckim znajdującym się w obronie za umocnieniami linii Zygfryda kosztowałoby znacznie więcej ludzi, sprzętu i czasu. Niemcy tracąc bezpowrotnie siły i środki w operacji zaczepnej nie byli potem w stanie zorganizować dostatecznie silnej obrony.